Ostatni tydzień spędziłam z Michałem na leniuchowaniu i odwiedzaniu razem z Ulą w szpitalu Krzyśka.
Lekarze mówili, dawali szansę, ale my wierzyliśmy, że on z tego wyjdzie. Przecież to wojownik, z nożem w sercu byłby w stanie iść i grać, gdyby tylko tego drużyna potrzebowała. Gdy byłam z nim sama na sali, powtarzałam mu, że nie może nas samych zostawić. Przecież nikt z nas, sobie nie poradzi, gdy go zabraknie. Życie, bez jego śmiechu, żartów zostanie pozbawione sensu.
Po obiedzie, który ugotował Michał- tak, przyznał się do taki zdolności- pojechaliśmy do szpitala.
Ula ubrana w niebieski kitel siedziała przy łożku i trzymała Krzyśka za rękę. Widziałam, że płakała. Dlatego poprosiłam Michała, aby chwile poczekał. Weszłam do pomieszczenia, i przytuliłam Ulę.
- Zobaczysz, wyjdzie z tego i jeszcze nie raz zagra. A jeśli nie, to tam w niebie gdy się spotkamy, tak mu dupę skopie, że popamięta. Słyszysz Ignaczak- nie będziesz miał życia. Obiecuje ci to!
- Gdyby miał się obudzić, już dawno by to zrobił...
- Daj się mu wsypać i odespać te treningi.
- Ta... Wiesz, chyba najbardziej tęsknię za jego głosem. Za tym jak mówił, że mnie kocha.
- I jeszcze nie raz Ci to powie. Zobaczysz! - starłam się ją podnieść na duchu.
- Ta... Ty to masz dobrze. Michał się znalazł...
- Ale wiesz, że nie od razu. Potrzeba było czasu i wiary. Kochana, dopóki on tu leży to jest szansa! Tylko mu to wbij do tej pustej głowy.
- Naduś, ja cie proszę, skończ z tymi banałami...
- To nie banały! Do cholery!
- Przepraszam. To wszystko jest takie dziwne...
Ula była wpatrzona w gdzieś odległy punkt, a ja obserwowałam nieruchomą twarz Igły. Wydawał się być pochłonięty w głębokim śnie. W pewnym momencie jego powieka drgnęła, i nieprzytomnym spojrzeniem starał się zrozumieć gdzie jest. A może wiedział? Bo po chwili ścisnął dłoń Uli i wyszeptał zachrypniętym głosem:
- Kocham Cię.- Ula z niedowierzaniem spojrzała na niego, na mnie... Po czym wyrwała się z miejsca i nieład rzuciła się w objęcia ukochanego. On tylko wydał jęk bólu. A z jego kącików oczu popłynęły łzy.
- Kocham! Kocham! Kocham!- powtarzała Uła.
Postanowiłam dać im trochę prywatności i udałam się po lekarza z Michałem. Opowiedziałam mu co się właśnie wydarzyło. On też nie mógł ukryć swojej radości.
Oczywiście zbyt długo nie mogliśmy rozmawiać z Krzyśkiem. Mimo, że to było kilka minut, to to były najlepsze minuty. No może ciut lepsze, to te gdy Michał się odnalazł. Ula cały czas się uśmiechała. Nigdy jej tak szczęśliwej nie widziałam. I chyba w końcu uwierzyła w to, że może być lepiej.
Wieczorem Michał zabrał mnie na kolację do jednej z warszawskich restauracji.
Wnętrze było bajkowe. Gdy dostałam menu, zrozumiałam, dlaczego tak jest. Ceny były kosmiczne, ale Michał się uparł.
Mimo, że obok nas byli inni ludzie, to ja w całe tego nie czułam. On był wszystkim co mnie interesowało. Jego żarty, uśmiech, śmiech, spojrzenia. I te oczy, mówię Ci! Iskierki, pełne miłości, szczęścia.
Cały czas zastanawiam się, czym sobie zasłużyłam na takiego faceta?
Po kolacji poszliśmy na spacer do parku Saskiego. Było bardzo romantycznie. Szliśmy trzymając się za ręce.
- Za kilka dni wracam do siebie.- powiedziałam smutna.
- Ale na razie jesteś tu. I nie martw się tym co będzie później. Jakoś to wszystko pogodzimy.
- Obiecujesz, że nic się nie zmieni?
- Obiecuję.
Przyciągnął mnie do siebie, i przytulił. Zamknęłam oczy, by móc jeszcze bardziej rozkoszować się tym uczuciem.
- Kocham Cię, i to nigdy się nie zmieni. Zawsze będziesz w moim sercu.- ciepłym głosem wyszeptał mi do ucha.
- Ty także. Kocham Cię- odchyliłam głowę, i pocałowałam go w usta. On nasz pocałunek zmienił w bardziej namiętny, czuły. - chodźmy do domu.
- Jasne.
Kiedy wróciliśmy do domu, postanowiłam dużej nie czekać. Z resztą co tu dużo mowić, było cudownie. Po kilku minutach całe zażenowanie minęło za sprawą pocałunków Michała.
On mi nic nie narzucał, był cierpliwy, czuły i wyrozumiały.
Po wszystkim byłam zdecydowanie najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
Ta noc była, hymm dość intensywna. Ale co ja mogę poradzić na to, że on tak na mnie działa. Zasneliśmy dopiero o 3 w nocy. Totalnie wyczerpani. Ale szczęśliwi.
--------
Hej!
Żadne opowiadanie bez happy end'u istnieć nie może, tak i jest tym razem! :D
Co ja moge powiedzieć, we środę pojawi się epilog! Choć chodzi mi po głowie kontynuacja tego opowiadania, bo w jakiś cudowny sposób mega zżyłam się z tymi bohaterami. To oczywiście tylko od Was zależy! Zostawicie min 7 komentarzy, abym wiedziała, że jest ktoś kto chciałby czytać to dalej!
Przepraszam za ew literówki etc.
Czytasz= Komentujesz= Motywujesz!
Do środy!
Marcyśka